środa, 4 kwietnia 2018

MEDIATORKA Ewa Zdunek


Dzisiaj premiera „Mediatorki” Ewy Zdunek. A cóż to za książka? Otóż ciekawa pod jednym względem – to świetne studium przypadków narodu polskiego i tego, jak „pięknie” nieelegancko rozwiązujemy nasze problemy. Cudnie się czytało o Polakach szarpiących się o dzieci, spadki, władzę, czy dorobek życia. Aż szkoda, że Autorka książki nie poprzestała na zbiorze anegdot z życia mediatora sądowego, bo takowy moim zdaniem czytałoby się wyśmienicie. A tak w książce znajdujemy zestaw anegdot, a raczej najdziwniejszych przypadków z życia mediatorów sądowych, które to w nieprawdopodobny wręcz sposób wszystkie stały się udziałem głównej bohaterki. Aż dziw, że udało się jej podźwignąć tak trudne sprawy samej borykając się z problemami psychicznymi.


I właśnie, moim skromnym zdaniem, wątek głównej bohaterki bardziej tu przeszkadzał niż pomagał - był tak  nieprawdopodobny. Jakoś ciężko mi sobie wyobrazić, żeby ktoś tak słaby psychicznie, jak nasza bohaterka mógł pracować jako mediator sądowy.

Czy książkę polecam? Na pewno można ją przeczytać w czasie podróży pociągiem, czy w czasie wieczoru pod kocykiem, gdy chcemy się zrelaksować. Nie znajdziemy tu porywającej, pochłaniającej bez reszty historii. Rozerwiemy się, uśmiechniemy się, zobaczymy rodaków w nieco krzywym zwierciadle. Czy w główną historię książki uwierzymy? Pewnie nie... Tym bardziej, że książka nie ma zakończenia. Niby ów brak ma zachęcać i zapowiadać następny tom, ale czy chcę na niego czekać? Znacznie bardziej wolałabym publicystyczny zestaw opowieści z życia mediatora.

Wydawnictwu gratuluję bardzo przyjemnej akcji promującej książkę przedpremierowo oraz naprawdę zachęcającej wiosennej okładki.




Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu WAB.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz