Książka, o której zamierzam napisać dziś kilka słów to
pozycja, którą owszem czyta się łatwo,
ale w odbiorze łatwa na pewno nie jest. Jest to książka, po której przeczytaniu
chciałam nabrać odrobinę dystansu. Najpierw chciałam zebrać myśli, żeby móc ją w
miarę obiektywnie zrecenzować. Jednak wciąż wątpię, czy uda mi się jako taki
obiektywizm zachować... A mowa będzie o zbiorze anonimowych, krótkich rozmów z
polskimi lekarzami zebranych przez Pawła Reszkę w książce pt. „Mali bogowie”.
Zbiór jest o tyle ciekawy, że autor dotarł do lekarzy z
dużych miast i małych miasteczek, do tych pracujących w wielkich
wyspecjalizowanych klinikach, jak i maleńkich ośrodkach zdrowia. Rozmawiał z
profesorami, rezydentami, stażystami, studentami medycyny, lekarzami z tak
zwanego „powołania” i typowami „prywaciarzami”. Wreszcie autor sam zatrudnił
się w szpitalu jako salowy, by poznać system od środka. I tak, całość składa
się na gorzki portret polskiego systemu ochrony zdrowia. Chociaż zasadność
użycia słowa –ochrona- zdaje się być nieco wątpliwa, jeżeli pod uwagę weźmiemy,
jak ów system w Polsce jest skonstruowany...
Lekarze obiektywnie zarabiają mało. Podstawowa pensja to
2200zł... Brać odpowiedzialność za cudze życie za takie pieniądze?! Szaleństwo!
Owszem, lekarze mają szansę zwiększyć swój przychód. Biorą dyżur za dyżurem,
przyjmują w prywatnych gabinetach, klinikach, przychodniach i gdzie nie tylko.
Na ich pracę jest zapotrzebowanie. Czy to dziwne, że chcą zarabiać? Nie!
Wykonują naprawdę ciężki i odpowiedzialny zawód i za ich pracę należą im się pieniądze.
W całym systemie chore jest tylko to, że niestety w Polsce nie ma ograniczeń
czasu pracy lekarzy, bo w szpitalu nie pracuje lekarz, tylko jego firma, a ta
może dyżurować 24h na dobę, 7 dni w tygodniu... Tylko, że za tym stoi przemęczony człowiek.
Lekarze nie mówią, że jest im źle, że zarabiają mało! Nie! Oni tylko przyznają,
że ponoszą za wysoką cenę, pracując stanowczo za dużo... Oni zwyczajnie, po ludzku, chcieliby pracować
mniej, a może dzięki temu lepiej - ze świeższą głową i szczęśliwszym sercem.
Lekarz też człowiek i czas z rodziną by chciał spędzać, prawda?
Ta refleksja najbardziej mną „zatrzęsła” w czasie lektury.
Lekarzy z natury szanuję i doceniam. Chociaż przyznam, że w książce
antyprzykładów również nie brakuje. Sporo tu znajdziemy „prywaciarzy”, lekarzy, którzy więcej wspólnego mają
wspólnego z biznesem, niż dobrem pacjenta... tacy Rydzykowie polskiej medycyny –
o tych warto poczytać o przestrodze.
Dalej, warto poczytać wyznania lekarza rodzinnego - który w
osiedlowej przychodni, uwięziony niczym
w klatce, boi się wyjść ze swojego gabinetu chociażby do toalety albo zjeść
kanapkę - jest zmuszony wysłuchiwać rządań wszechwiedzących pacjentów... Pewnie
wielu znas, pacjentów mogłoby się uderzyć w pierś i zastanowić, czy chociaż
raz, idiotycznie roszczeniowo się nie zachowało, prawda?...
Książka porusza jeszcze wiele interesujących wątków. To taki
swoisty Polaków portret własny, tym razem w medycznej odsłonie. Jeśli tylko nie
boisz się krytycznie spojrzeć na otoczenie, to koniecznie tę książkę
przeczytaj! Jednak ostrzegam. Może zaboleć.
Dziękuję za tę opinię. Teraz już wiem, że chcę przeczytać tę książkę!
OdpowiedzUsuń