wtorek, 3 października 2017

CISZA. KRONIKA ŻYCIA PEWNEGO MORDERCY Thomas Raab

„Cisza. Kronika życia pewnego mordercy”  Thomasa Raaba, to książka, którą śmiało można ocenić po okładce. Ciekawych okładek na polskim rynku wydawniczym nie można znaleźć zbyt wiele, ta zaś wpada w oko, a sama książka zapada w pamięć.


Od razu mówię, że  nie jest to pozycja ani łatwa, ani lekka. Czy jest  to książka wybitna? Otóż, na początku myślałam, że tak. Do połowy nie mogłam się od niej oderwać, a potem, z każdą kolejną stroną, miałam dziwne wrażenie, że autor zmienił koncepcję książki, aż w końcu doszłam do wniosku, że upchnął trzy powieści w jednej. Jednak to uczucie, któremu z pewnością wciąż brak dystansu, nie zmienia jednego – jest to książka, którą niewątpliwie warto przeczytać.

Tym razem przed lekturą książki poczytałam kilka opinii w internecie. Jej podstawowy opis,  teraz gdy do niego wróciłam, pokazuje jedno – jego autor przeczytał może 150 stron książki i ostatnią kartkę – wierutna bzdura! Dalej można znaleźć porównania do „Pachnidła”, na pewno przynajmniej początek w klimacie jest utrzymany. Mi na myśl przychodził jeszcze polski film „Lincz”, kto siądzie do książki niech spróbuje znaleźć podobieństwa.

A o czym jest książka?

Jest to historia życia urodzonego w 1982 roku Karla - chłopca, który przychodzi na świat w małej wsi, w rodzinie składającej się z milczącego ojca i nad wyraz gadatliwej matki. Od chwili narodzin widać, że z dzieckiem coś jest nie tak. Z czasem okazuje się, że cierpi on na nadwrażliwość słuchową. Wiejskie środowisko nie sprzyja rehabilitacji chłopca. Rodzice, by przynieść mu ulgę, zapewniają mu schronienie w piwnicy. I tak, chłopiec spędzając życie pod ziemią, ucieka w świat ciszy i ciemności.  Po raz pierwszy świadomie opuszcza dom  w wieku 9 lat, gdy pogrążona w depresji matka, zabiera go nad staw, gdzie następnie popełnia samobójstwo. To zdarzenie wywiera piętno na dalszym życiu chłopca. Gdy na twarzy wyłowionego z wody ciała matki dostrzega łagodny uśmiech, w śmierci odnajduje doskonałą drogę do ciszy, która dla Karla jest symbolem wolności. I tak chłopiec postanawia nieść w swoisty sposób  pojęte dobro, zadając śmierć ludziom i zwierzętom. Ale ta książka, to nie tylko spis jego „dobroczynnych morderstw”, to także opis reakcji świata zewnętrznęgo na jego poczynania, opis chęci wspomnianego wcześniej linczu, rządzy krwi i wreszcie ucieczki Karla przed niezrozumieniem.  Ucieczki do świata, w którym sam nie bojąc się śmierc, Karl może nieść pomoc innym w ostatnm przejściu. Wreszcie jest to także opis niewinnej miłości, o końcu jednego życia i początku nowego. Więcej o treści mówić nie chcę. Przeczytajcie sami.

Co mnie najbardziej w tej książce zainteresowało? Jej wydźwięk etyczny. Relatywność wartości ze względu na sposób wychowania. W tym przypadku raczej możemy mówić o braku wychowania, niż jego sposobie, bo rodzice jakby uciekli przez problemem, odcięli się od swojego dziecka, nie szukali dla niego pomocy. Zaspokajali minimum jego potrzeb, nie tłumacząc mu zawiłości tego świata. Społeczeństwo także pozostawało obojętne na potrzeby chłopca. I tak, pomimo jego niebywałej inteligencji, ale i specjalnych potrzeb edukacyjnych oraz braku wzorca w zachowaniu, chłopiec buduje swój własny system etyczny. Śmierć jest uwolnieniem. To życie doczesne niesie smutek, a śmierć daje radość. Zastanawia jedno... Akcja książki dzieje się w latach ’80. Karl jest rok starszy ode mnie. Owszem, jest to fikcja literacka, ale pojawia się pytanie, ile na świecie jest takich „niedokochanych”, zapomnianych dzieci, których nie ma kto wychować.


Smutek – to emocja, która towarzyszy mi na myśl o tej książce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz