„Cisza. Kronika życia pewnego mordercy” Thomasa Raaba, to książka, którą śmiało można
ocenić po okładce. Ciekawych okładek na polskim rynku wydawniczym nie można znaleźć
zbyt wiele, ta zaś wpada w oko, a sama książka zapada w pamięć.
Od razu mówię, że nie
jest to pozycja ani łatwa, ani lekka. Czy jest to książka wybitna? Otóż, na początku
myślałam, że tak. Do połowy nie mogłam się od niej oderwać, a potem, z każdą
kolejną stroną, miałam dziwne wrażenie, że autor zmienił koncepcję książki, aż
w końcu doszłam do wniosku, że upchnął trzy powieści w jednej. Jednak to
uczucie, któremu z pewnością wciąż brak dystansu, nie zmienia jednego – jest to
książka, którą niewątpliwie warto przeczytać.
Tym razem przed lekturą książki poczytałam kilka opinii w internecie.
Jej podstawowy opis, teraz gdy do niego
wróciłam, pokazuje jedno – jego autor przeczytał może 150 stron książki i
ostatnią kartkę – wierutna bzdura! Dalej można znaleźć porównania do „Pachnidła”,
na pewno przynajmniej początek w klimacie jest utrzymany. Mi na myśl
przychodził jeszcze polski film „Lincz”, kto siądzie do książki niech spróbuje
znaleźć podobieństwa.
A o czym jest książka?
Jest to historia życia urodzonego w 1982 roku Karla - chłopca,
który przychodzi na świat w małej wsi, w rodzinie składającej się z milczącego ojca
i nad wyraz gadatliwej matki. Od chwili narodzin widać, że z dzieckiem coś jest
nie tak. Z czasem okazuje się, że cierpi on na nadwrażliwość słuchową. Wiejskie
środowisko nie sprzyja rehabilitacji chłopca. Rodzice, by przynieść mu ulgę, zapewniają
mu schronienie w piwnicy. I tak, chłopiec spędzając życie pod ziemią, ucieka w
świat ciszy i ciemności. Po raz pierwszy
świadomie opuszcza dom w wieku 9 lat,
gdy pogrążona w depresji matka, zabiera go nad staw, gdzie następnie popełnia
samobójstwo. To zdarzenie wywiera piętno na dalszym życiu chłopca. Gdy na twarzy
wyłowionego z wody ciała matki dostrzega łagodny uśmiech, w śmierci odnajduje doskonałą
drogę do ciszy, która dla Karla jest symbolem wolności. I tak chłopiec
postanawia nieść w swoisty sposób pojęte
dobro, zadając śmierć ludziom i zwierzętom. Ale ta książka, to nie tylko spis
jego „dobroczynnych morderstw”, to także opis reakcji świata zewnętrznęgo na
jego poczynania, opis chęci wspomnianego wcześniej linczu, rządzy krwi i
wreszcie ucieczki Karla przed niezrozumieniem. Ucieczki do świata, w którym sam nie bojąc się
śmierc, Karl może nieść pomoc innym w ostatnm przejściu. Wreszcie jest to także
opis niewinnej miłości, o końcu jednego życia i początku nowego. Więcej o
treści mówić nie chcę. Przeczytajcie sami.
Co mnie najbardziej w tej książce zainteresowało? Jej
wydźwięk etyczny. Relatywność wartości ze względu na sposób wychowania. W tym
przypadku raczej możemy mówić o braku wychowania, niż jego sposobie, bo rodzice
jakby uciekli przez problemem, odcięli się od swojego dziecka, nie szukali dla
niego pomocy. Zaspokajali minimum jego potrzeb, nie tłumacząc mu zawiłości tego
świata. Społeczeństwo także pozostawało obojętne na potrzeby chłopca. I tak,
pomimo jego niebywałej inteligencji, ale i specjalnych potrzeb edukacyjnych
oraz braku wzorca w zachowaniu, chłopiec buduje swój własny system etyczny.
Śmierć jest uwolnieniem. To życie doczesne niesie smutek, a śmierć daje radość.
Zastanawia jedno... Akcja książki dzieje się w latach ’80. Karl jest rok
starszy ode mnie. Owszem, jest to fikcja literacka, ale pojawia się pytanie,
ile na świecie jest takich „niedokochanych”, zapomnianych dzieci, których nie
ma kto wychować.
Smutek – to emocja, która towarzyszy mi na myśl o tej
książce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz